Skontaktuj się!

Nie trzeba się przygotowywać do zeznań w sądzie!

Anna Koziołkiewicz-Kozak22 kwietnia 20158 komentarzy

„Zeznania przed sądem w sprawie o rozwód nie wymagają przygotowań. Składając zeznania strona powinna jedynie w sposób szczery i spontaniczny przedstawić przebieg swojego pożycia małżeńskiego. Żaden pełnomocnik nie zastąpi w tym strony.”

Tak napisał Sąd w uzasadnieniu postanowienia, chodziło o odmowę przyznania stronie (przeciwnej) pełnomocnika z urzędu.

Czas chyba pomyśleć o innym zawodzie, skoro ten pełnomocnik zbędny…

Tylko dlaczego zawsze przed rozprawą, rozmawiam dobrą godzinę? Dlaczego Klienci mają mnóstwo pytań, począwszy od organizacyjnych (jak wygląda rozprawa, czy muszę mówić z pamięci, czy mogę czytać z kartki, czy muszę zabrać dowód osobisty, o co sąd będzie pytał i wiele, wiele innych) po merytoryczne?

I dlaczego Google mówi, że hasło „jak się przygotować do rozprawy rozwodowej” ma 27 300 wyników?

przygotowanie do sprawy
Owszem, pełnomocnik nie stanie za Ciebie za barierką i nie złoży zeznań. Tu Sąd ma rację.

Ale przeanalizuje z Tobą strategię procesową. Owszem tak. I nie chodzi tu o tworzenie alternatywnej wersji zdarzeń. W ramach wypowiadania się „w sposób szczery” można np. powiedzieć więcej lub mniej (jeśli np. wspólną decyzją rozwód ma być bez orzekania o winie, to może lepiej o pewnych przykrych sprawach opowiedzieć nieco mniej?)

Powie, na jakie pytania Sądu musisz być przygotowany, np. odpowiedzenie z głowy na pytanie o koszty utrzymanie dziecka, jeśli wcześniej nie sporządziło się listy wydatków, wcale nie jest takie proste.

Już na sali, zada pytanie, jeśli zapomnisz o czymś ważnym.

Będzie pilnował, czy pełnomocnik drugiej strony nie próbuje Ci zadać pytania niezwiązanego ze sprawą, które ma Cię zdenerwować i pokazać w niekorzystnym świetle.

I co chyba najważniejsze będzie pilnował kwestii proceduralnych. A nie jest to proste. Niby rozprawa toczy się w języku polskim, ale historyjki o tym, że po wyjściu z i po ogłoszeniu wyroku klient pyta „Pani Mecenas, to ja wygrałem, czy przegrałem?” to nie dowcip. Zdarzyło mi się to co najmniej kilka razy.

No ale jako pełnomocnik jestem oczywiście w kwestii, której dotyczy dzisiejszy post z całą pewnością nieobiektywna ;)… Więc jeśli wolisz to nie przygotowuj się do rozprawy, w końcu zeznania przed sądem w sprawie o rozwód nie wymagają przygotowań.

 

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

8 odpowiedzi na “Nie trzeba się przygotowywać do zeznań w sądzie!”

  1. Dokładnie tak, a dodatkowo przygotuje psychicznie na fakt, że Sąd będzie pytał o osobiste i intymne sprawy.

    • Anna Koziołkiewicz-Kozak pisze:

      Tak. Chociaż w Gdańsku przeciera się (powoli) praktyka, by strony które były w mediacji miały „szybszą ścieżkę” i nie były przesadnie przepytywane ponad to co naprawdę niezbędne.

  2. arkadiusz pisze:

    Super link do pytań. Jako, że ja nie znoszę rozwodówek, a robię je tylko z musu, to pytania są idealnym rozwiązaniem. Swoją drogą kilka pytań jest przednich: zawód (to nie emeryt), bądź do kobiet: czy jest Pani w ciąży…

    Rzecz jasna taka ilość pytań ma sens przy ustalaniu winy. Rozwodzik bez winy to poezja. 15 minut i wolność 🙂

    • Anna Koziołkiewicz-Kozak pisze:

      Z tą poezją to bym nie przesadzała… rozwód zawsze jest doświadczeniem raczej przykrym i stresującym dla stron. Choć fakt rzecz jasna, że rezygnacja z orzekania o winie znacznie ten stres zmniejsza i skraca.

      Te pytania to standardowe pytania także w przypadku rozwodu bez orzekania o winie. Szczytem dociekliwości sądu (rozwód bez orzekania o winie, bez dzieci, bez roszczeń o alimenty) była taka sytuacja na sprawie: pozwany przepytywany drobiazgowo o koszt swojego utrzymania podaje kwotę, którą miesięcznie wydaje na swoje wyżywienie.

      Sąd: A dlaczego tak dużo?
      Pozwany (zmieszany): no bo ja długo pracuję i jem na mieście..
      Sąd (dyktuje głośno do protokołu): „Wydaję tak dużo na wyżywienie, ponieważ długo pracuję i jem na mieście.”

      Tak że lepiej się nastawić, że pytań będzie dużo i będą bardziej niż mniej dociekliwe.

      A tak na marginesie, przyznam, że trochę nie rozumiem stwierdzenia „z musu”, chyba że Pan Mecenas ma na myśli sprawy przydzielane z urzędu? Bo tu faktycznie mamy przymus i uwzględniając zawrotne kwoty wypłacane za ten przymus w dodatku misję…

      • arkadiusz pisze:

        Z musu moralnego – zazwyczaj odsyłam rozwody do osób zaufanych, gdzie wiem, że sprawa pójdzie dobrze i nie będzie wstydu. Mus moralny to sytuacja, że człowiek zapiera się rękami i nogami przed sprawą, ale wie, że powinien ją poprowadzić dla dobra Klienta, aby uczynić świat odrobinę lepszym. Te właśnie dwie skrajności – brak porywających zwrotów akcji i przewidywalność spraw rozwodowych z jednej strony, zaś potrzeba zrozumienia i pomocy dla Mocodawcy często skrzywdzonego przez drugą partner z drugiej, wywołują u mnie sytuację musu moralnego. Ja nie wezmę, będę miał kaca. Jak wezmę, to poprowadzę najlepiej jak umiem z pełnym zaangażowaniem, kosztem zdrowia psychicznego.

  3. Dominika pisze:

    Nie wiem czy ktoś chciałby tak po prostu pójść na swoją rozprawę nieprzygotowany i bez wiedzy jak to wszystko wygląda, także ma pani 100% rację. Świetny blog 🙂 Trzeba przed samą rozprawą jeszcze wszystko omówić, strategia jest bardzo ważna.

  4. Czytelniczka pisze:

    Nie wyobrażam sobie sprawy w sądzie bez profesjonalnego pełnomocnika. Sama obecność prawnika daje ogromne emocjonalne wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. To z kolei obniża poziom stresu i wpływa na łatwiejszą werbalizację i klarowność zeznań.

  5. Stefan pisze:

    Hasło “jak się przygotować do rozprawy rozwodowej” wcale nie ma „27 300 wyników”.
    Sz. Gospodyni popełniła bardzo powszechny błąd i wprawdzie w tekście bloga wzięła frazę “jak się przygotować do rozprawy rozwodowej” w cudzysłów ale już nie zrobiła tego wpisując je w okienko wyszukiwarki Google.
    Jak wiadomo Google indywidualizuje dla nas wyniki wyszukiwania, a więc moje będą zawsze nieco inne niż dla kogoś innego, ale przykładowe wyniki z dzisiaj dla mnie były następujące:
    1/ cała fraza wzieta w cudzysłów: 172 strony
    2/ ta sama fraza bez cudzysłowu: 71300 stron.
    Bez cudzysłowu Google, kierowany sobie znanym algorytmem, odnalazł dziesiątki tysięcy stron majacych coś współnego zarówno z pojedynczymi słowami jak „rozwodowej” oraz z frazami sprawy+rozwodowej a także z wielka liczbą podobnych im połączeń.
    Teraz, czy ta moja wiedza pozwoli mi rozbić w pył i puch pełnomocnika żony podczas rozprawy?
    Raczej wątpię i czuję się bardzo upokorzony faktem, że on z pewnością wie czy i kiedy moja żona poszła do łóżka z obcym mężczyzną a ja – jej teoretyczny mąż, wręcz przeciwnie.
    Dziękuję za ciekawy wpis z perspektywy procesowego pełnomocnika.

Poprzedni wpis:

Następny wpis: