Skontaktuj się!

Nie zgadzam się na kontakty!

Anna Koziołkiewicz-Kozak30 stycznia 20154 komentarze

To nie jest moja prawdziwa rozmowa z konkretnym Klientem. Tego zrobić nie mogę, bo tajemnica adwokacka jest święta, nienaruszalna i bezwzględna. To trochę jak reportaż literacki (toutes proportions gardées rzecz jasna) – z wielu prawdziwych rozmów postaram się odtworzyć istotę pewnego rodzaju rozumowania.

– Nie zgadzam się, żeby Jaś spędził weekend u mamy.

– A co o tym sądzi Jaś? Chce jechać do mamy?

– Nooo…. z Jasiem będzie trudno, jak nie pojedzie. Ale jakoś mu to przetłumaczymy.

– No to dlaczego nie chce się Pan zgodzić? Czegoś się Pan boi?

– No bo jak mama Jasia go przywozi, to zawsze jest awantura, ta kobieta zawsze musi coś powiedzieć. A ja mam małe dziecko i ono tego słucha!

– Co można zrobić, żeby przekazanie Panu Jasia odbyło się spokojnie?

– Nic.

– A może na przykład wyjdzie Pan po Jasia przed dom…

– To zrobi awanturę na dworze i sąsiedzi będą słuchali!

– To może Pan pojedzie po Jasia?

– Nie będę nigdzie jeździł. W wyroku jest napisane, że ma przywozić, to niech przywozi. A tak w ogóle, to po tych weekendach u mamy jest zawsze chory, bo ona go za ciepło ubiera.

… i tak dalej. Czasem aż do sensownego skutku, czasem niestety nie.

Słyszysz w tym dialogu siebie? Jeśli Twoje dziecko jest w takiej sytuacji, że Ty i jego drugi Rodzic rozstaliście się i mieszkacie oddzielnie, a może nawet założyliście już nowe rodziny, chciałabym Ci dzisiaj powiedzieć 3 rzeczy. Truizmy, ale we własnej sprawie łatwo o nich nie pamiętać.

Po pierwsze, to Wy jesteście dorośli. I to Wy jesteście odpowiedzialni za to, żeby Wasze dziecko miało oboje rodziców.

Po drugie, tak naprawdę to Wy między sobą musicie ustalić, jak to zrobić. Sąd ureguluje kontakty. A ja Ci w tym pomogę. Sąd nałoży grzywnę na rodzica, który utrudnia kontakty. Ale żaden sąd ani żaden adwokat nie wyeliminuje konfliktów między Wami. A możliwości robienia sobie nawzajem na złość jest nieograniczenie dużo.

Po trzecie, jeśli jest to dla Ciebie zbyt trudne, może jest ważna przyczyna, której sam nie dasz rady przezwyciężyć. Zastanów się, czy nie warto skorzystać z pomocy. To żaden wstyd. To dobra rzecz, którą możesz zrobić dla swojego dziecka. Może potrzebujesz psychologa, na przykład żeby poradzić sobie z rozstaniem? A może potrzebujecie mediatora, żeby usłyszeć się nawzajem i w rezultacie wreszcie spokojnie porozmawiać, w jaki sposób będziecie razem wychowywać swoje dziecko?

Zrzut ekranu 2015-01-30 o 23.40.13

A nade wszystko pamiętaj: przestaliście być parą, ale rodzicami będziecie już zawsze.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

4 odpowiedzi na “Nie zgadzam się na kontakty!”

  1. Elżbieta pisze:

    Znakomite odzwierciedlenie miliona rozmów z klientami 🙂 O bohaterstwie matek niestawiających oporów kontaktom piszę tutaj:http://www.adwokatnaobcasach.pl/2015/01/kontakty-z-dzieckiem-bohaterstwo-dnia.html?m=1

    • Anna Koziołkiewicz-Kozak pisze:

      Dziękuję za komentarz 🙂 Zachęcam do przeczytania zalinkowanego w nim artykułu, to świetne uzupełnienie mojego wpisu – laurka dla mądrego, odpowiedzialnego rodzica, który w imię dobrze pojętego dobra dziecka potrafi przezwyciężyć swoje własne – naturalne – opory.

  2. Mimi pisze:

    Nie stawiam oporu kontaktom, jednak rozumiem kobiety które czują prawdziwe cierpienie z powodu przymusu oddawania dziecka pod opiekę swojego NAJ gorszego wroga. Bo taka jest prawda – w ogromnej liczbie przypadków samotna matka poza całkowitym poświęceniem się dziecku i byciem mu matką i ojcem, musi znosić nie tylko dziecinne zachowania i kaprysy dorosłego człowieka, ale często bluzgi i awantury ze strony byłego partnera. Tata ma kaprys zabrać dziecko? Matka nie ma prawa pisnąć, powinna rzucić wszystko i całować po stopach tego, który zechciał. Tata ma focha i nie pojawia się przez pół roku? Wina matki! Wszystko pod pretekstem „prawa do kontaktów z dzieckiem” (prawa, bo przecież NIE obowiązku). A że dziecko ma rozwalone życie i brak poczucia stabilizacji, nie szkodzi – matka musi je dobrze wychować, wszystko mu wytłumaczyć i nie daj bogini, żeby dziecko miało problemy emocjonalne. Nikt nigdy nie powie, że to wina szarpania ojca, nigdy! Najsmutniejsze, że panom nie chodzi o dzieci, im chodzi o władzę. Kiedyś mogli bić żony, które były ich własnością, mogli nie dać im rozwodu, ale teraz się to zmieniło, kobiety są niezależne, więc jak można im dopiec? Walcząc o prawo do dokopania matce. Tylko o dokopanie matce tu chodzi, ale dziecko jest ku temu wspaniałym pretekstem. Pisane na podstawie doświadczeń własnych oraz licznych obserwacji z najbliższego otoczenia.

    • Anna Koziołkiewicz-Kozak pisze:

      Witam na blogu i dziękuję za komentarz.

      To, o czym Pani pisze, rzeczywiście niestety zdarza się. To znaczy zdarza się, że jeden z rodziców lub oboje pod pozorem działania dla dobra dziecka podejmuje działania, których rzeczywistym celem jest dokuczenie byłemu partnerowi. Nie zgodziłabym się tylko z uogólnieniem „dobra mama – zły tata”, bo jednak różnie z tym bywa.

      Tym większy szacunek dla tych rodziców, którzy pomimo rozstania potrafią dojrzale i odpowiedzialnie współpracować.

Poprzedni wpis:

Następny wpis: