Skontaktuj się!

„Do rozliczeń majątkowych pomiędzy osobami pozostającymi w trwałym związku faktycznym (konkubinacie) mogą mieć zastosowanie przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu.”

Tyle można wyczytać w uzasadnieniach wielu wyroków sądowych, w tym w wyrokach Sądu Najwyższego.

W dzisiejszym wpisie wyjaśnię, co to znaczy, a także o jakie sytuacje chodzi.

Zacznijmy od przykładu:

Alicja i Bernard byli w związku partnerskim (konkubinacie) od kilku lat. Razem kupili mieszkanie i zamieszkali w nim, jednak choć oboje włożyli swoje pieniądze, to formalnie właścicielem był tylko Bernard.

Dlaczego? Tu jest wiele opcji, a wszystkie „z życia wzięte”:

bo Alicja była głównym najemcą lokalu komunalnego / spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu w tym samym mieście i utraciłaby je, gdyby okazało się, że stała się współwłaścicielem innego mieszkania.

bo Bernard miał zdolność kredytową, a Alicja nie, Alicja miała niskie dochody, dwoje dzieci z poprzedniego związku i długi po byłym mężu. Bank nie zgodził się, by Bernard był jedynym kredytobiorcą, a mieszkanie miało dwóch współwłaścicieli.

bo sprawa rozwodowa Alicji przeciągała się i Alicja nie chciała kupić „na siebie” udziału w mieszkaniu, bo udział taki wszedłby do majątku wspólnego jej i męża z którym się właśnie rozwodziła.

bo Alicja była cudzoziemcem i musiałaby uzyskać zezwolenie na nabycie nieruchomości, to przecież trwa i kosztuje, a tu się zdarzyła taka okazja, trzeba było się szybko decydować.

bo Alicja tak ufała Bernardowi, że nawet o tym nie pomyślała, żeby zadbać o swój interes, a tak w ogóle to głupio przecież rozmawiać o pieniądzach, gdy chodzi o uczucie i zaufanie, nie jest przecież materialistką…

i wiele innych przyczyn.

W życiu na szczęście nie zawsze tak jest, ale w sprawach które trafiają do adwokata zawsze… krótko mówiąc, żeby przejść do meritum, musimy naszą historię zakończyć smutno:

Otóż Alicja i Bernard rozstali się.

Alicja wyprowadziła się. W dodatku musiała wyprowadzić się do swoich rodziców, gdyż wszystkie oszczędności włożyła w mieszkanie, którego jedynym właścicielem jest Bernard, a jej pensja nie wystarczała na utrzymanie i wynajęcie mieszkania.

I co teraz? Jak Alicja może odzyskać swoje pieniądze?

Gdyby oboje byli współwłaścicielami, czekałoby ich po prostu zniesienie współwłasności – dotyczy tego wpis Związek partnerski a współwłasność (i jej zniesienie). No ale nie są.

Tu dochodzimy do tytułowego bezpodstawnego wzbogacenia. Reguluje je art. 405 Kodeksu Cywilnego, a polega ono na tym, że:

– jedna osoba wzbogaca się;

– druga osoba ubożeje;

– pomiędzy wzbogaceniem a zubożeniem jest związek (mają wspólna przyczynę);

– brak jest podstawy prawnej dla wzbogacenia (właśnie dlatego nazywa się ono bezpodstawne).

Jak to się ma do przedstawionego przykładu? Ano:

– Bernard wzbogacił się o kwotę, którą Alicja włożyła w mieszkanie;

– Alicja zubożała o tę samą kwotę;

– Wzbogacenie Bernarda i zubożenie Alicji są skutkiem tego samego zdarzenia – zakupu mieszkania „na Bernarda”;

– Podstawą przekazania przez Alicję środków na zakup mieszkania było to, że byli z Bernardem w związku i mieli razem w tym mieszkaniu mieszkać. Teraz, gdy ich związek zakończył się i nie mieszkają już razem, nie ma już podstawy.

Wygląda na to, że Alicja odzyska swoje pieniądze… niestety jest tu jedno ALE. Mianowicie, to Alicja musi udowodnić, że włożyła swoje pieniądze i to dokładnie w jakiej kwocie.

Postępowanie dowodowe w takich sprawach to temat na oddzielny wpis, zatem.. ciąg dalszy nastąpi.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Doświadczenie życiowe… adwokata

Anna Koziołkiewicz-Kozak05 lutego 20155 komentarzy

Z terminem „doświadczenie życiowe” zazwyczaj stykamy się w uzasadnieniu wyroku. Ostatnio np. zwalczałam apelacją argumentację sądu w sprawie karnej, w której sąd uznał, że zasady doświadczenia życiowego nakazują uznać wersję mego klienta za przyjętą „linię obrony” (kolejne słowo-wytrych), ponieważ… już wcześniej był karany za podobne przestępstwa. No dobrze, trochę trywializuję wywód sądu (ale tylko trochę).

Ale nie o wyrokach dzisiaj, tylko o doświadczeniu życiowym adwokata, rozumianym jako suma jego rzeczywistych przeżyć, osobiście widzianych zdarzeń, sytuacji – właśnie (idem per idem) doświadczeń. Zainspirował mnie wpis na blogu mec. Dominiki Mróz-Krysta o wiele mówiącym tytule „Radca też człowiek” (nawiasem mówiąc adwokat też człowiek 😉 ). Pani Mecenas pisze o tym, że każdy z nas (nas, pełnomocników, że tak „ekumenicznie” uogólnię) patrzy na sprawę poprzez swoje własne doświadczenia i to w pewien sposób jednak „determinuje spojrzenie na wiele kwestii”.

Na pewnej płaszczyźnie gotowa jestem się z tym zgodzić. W tym sensie, że owszem, na pewno ułatwia mi rozmowę na temat alimentów dla dziecka w wieku niemowlęcym, przedszkolnym i szkolnym fakt, iż sama jestem mamą dwojga dzieci, obecnie w wieku szkolnym i przedszkolnym. Rzeczywiście, nie trzeba mi na przykład tłumaczyć, że jest coś takiego jak komitet rodzicielski, czy płatne szczepionki. Co więcej, jeśli moja Klientka czy Klient zapomną o jakimś wydatku, będę w stanie im to z własnego doświadczenia podpowiedzieć.

Z drugiej jednak strony, np. nigdy się nie rozwodziłam, a jednak bardzo wiele osób przeprowadziłam przez rozwód. Nigdy nie pozywałam (jako ja) nikogo o zachowek, a jednak wielu klientom wynegocjowałam lub wywalczyłam w sądzie zachowki. Itd. Wchodzimy tu w odwieczny argument, że lekarz nie musi sam mieć wyrostka robaczkowego, żeby umieć zoperować go u swego pacjenta. Argument najczęściej przywoływany w publicznych debatach na temat tego, czy księża mają prawo wypowiadać się na temat małżeństwa, choć sami żon nie mają. Albo, czy mediator musi umieć kłaść cegły, żeby mediować w sporze budowlanym (to bardziej debaty tzw. środowiskowe, ogół społeczeństwa o mediatorach raczej niestety nie dyskutuje).

Otóż i w przypadku lekarza i księdza i mediatora i adwokata, uważam, że nie musi (mieć odpowiednio: wyrostka robaczkowego, żony, umiejętności kładzenia cegieł i doświadczeń takich jak jego Klient).

Natomiast musi umieć słuchać. Ze zrozumieniem i nieraz dużą doza empatii. Moje dzieci są zdrowe, ale potrafię zrozumieć, na czym polega dajmy na to alergia skórna, która uzasadnia stosowanie specjalistycznych kosmetyków. Nie jestem konserwatorem zabytków, ale potrafię zrozumieć istotę sporu o to, czy jakiś element elewacji zgodnie ze sztuką powinien być wygładzony, czy nie. Nie toczę osobiście z nikim sporu o podział majątku, ale jestem w stanie zrozumieć, jakie emocje z tym związane ma mój Klient / Klientka.

I owszem, dobrze, jeśli ma doświadczenie, ale nie własne, lecz w prowadzeniu spraw danego rodzaju.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Związek nieformalny a nazwisko dziecka

Anna Koziołkiewicz-Kozak04 lutego 201584 komentarze

Jeden z czytelników mego bloga zapytał mnie ostatnio – „ale dlaczego Ty piszesz do mężczyzny?” Otóż nie piszę do mężczyzny, taka przypadłość języka polskiego, że ma końcówki i nie chce mi się za każdym razem pisać podwójnych. Kiedy piszę czasowniki z męską końcówką, myślę „Ty-Czytelniku-kobieto-lub-mężczyzno” 🙂

Ale adresatką dzisiejszego wpisu jest kobieta-matka. To nie znaczy rzecz jasna, że mężczyzna-ojciec niczego się nie dowie. Ale taką przyjęłam konwencję i już.

A wpis odpowie na pytanie, jakie nazwisko będzie nosiło dziecko? Podobno prawnicy na wszystkie pytania odpowiadają „To zależy.” No bo faktycznie, to zależy. Od Twojej sytuacji. I tak:

1. Matka – żona ojca swojego dziecka

Jeśli jesteś żoną i urodziłaś właśnie dziecko, to z urzędowych zmartwień związanych z tym, jak się dziecko będzie nazywało, masz tylko jedno. By Twój mąż po drodze do USC nie pomylił imienia i nie okazało się na przykład, że zamiast Bartosza jest Bartłomiej. Nazwisko dziecko dostanie z automatu takie, jak wskazaliście przy zawieraniu małżeństwa. Ważne, żeby dwa razy nie jeździł –  jeśli braliście ślub w innym mieście, musi mieć ze sobą skrócony odpis aktu małżeństwa!

2. Matka – w związku nieformalnym z ojcem swojego dziecka

Jeśli nie jesteś żoną, Twój partner musi złożyć przed kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego oświadczenie, że jest jego ojcem (tzw. uznanie ojcostwa), a Ty musisz to potwierdzić jednocześnie lub teoretycznie w ciągu 3 miesięcy. Teoretycznie, bo urodzenie dziecka należy zgłosić w ciągu 14 dni od dnia urodzenia, a oświadczenie o tym, jakie nazwisko będzie nosiło Wasze dziecko, musicie złożyć jednocześnie z oświadczeniem o uznaniu ojcostwa. Czyli w praktyce, pomimo połogu, musisz udać się razem z ojcem dziecka do USC.

Co do nazwiska możliwości są trzy (takie same jak w przypadku dziecka małżeńskiego zresztą):

– nazwisko matki

– nazwisko ojca

– nazwisko dwuczłonowe składające się z Waszych nazwisk

Jeśli nie złożycie oświadczenia co do nazwisko, będzie to nazwisko dwuczłonowe.

Jest też możliwe uznanie ojcostwa jeszcze przed urodzeniem dziecka.

3. Matka – nie żona i nie w związku, ale wie kto jest ojcem

Jeśli ojciec dziecka nie chce go uznać, będziesz musiała wszcząć sprawę o ustalenie ojcostwa. W takim wypadku, sąd nadaje dziecku nazwisko w wyroku ustalającym ojcostwo.

3. Matka – nie żona, nie w związku i nie wie kto jest ojcem

Może być z wielu różnych względów i tak. W takim wypadku, dziecko nosi nazwisko matki.

4. Matka – żona mężczyzny, który nie jest ojcem

Jeśli jesteś żoną i urodziłaś dziecko, ale jego ojcem jest inny mężczyzna, lub jesteś po rozwodzie, ale w chwili gdy u urodziłaś dziecko nie upłynęło jeszcze 300 dni od rozwodu, Twoje dziecko z automatu dostanie nazwisko Twojego (byłego) męża. Będziesz musiała przeprowadzić w sądzie sprawę o zaprzeczenie ojcostwa i dopiero wtedy będzie możliwa zmiana nazwiska dziecka w Urzędzie Stanu Cywilnego. Ale uwaga – wprawdzie w skróconym odpisie aktu urodzenia będzie tylko nowe nazwisko, ale w pełnym odpisie niestety nadal w rubryce „nazwisko” będzie figurowało nazwisko Twojego męża, a o nowym nazwisku będzie tylko wzmianka na drugiej stronie. Nie ma możliwości, by sporządzić nowy akt urodzenia.

5. Matka, która mając dziecko, wyszła za mąż za innego mężczyznę

Jeśli masz dziecko poprzedniego małżeństwa lub z nieformalnego związku, który się rozpadł, Twoje dziecko ma już oczywiście nazwisko. Statystycznie najczęściej – nazwisko swego ojca. Dlaczego zatem o tym piszę? Ano dlatego, że jeśli jesteś w takiej sytuacji i wyjdziesz za mąż, być może będziesz chciała zmienić swemu dziecku nazwisko. Zwłaszcza, jeśli z mężem będziesz miała drugie dziecko. Bo chcesz, żeby cała rodzina tak samo się nazywała. Bo nie chcesz, żeby Twojemu dziecku dokuczano w szkole, że nazywa się inaczej niż reszta rodziny. Twoje dziecko i Twój mąż nawiązali dobrą relację, są sobie bliscy.

W dodatku, ojciec biologiczny nie interesuje się dzieckiem, wyjechał do innego miasta, kraju, ma tam nową rodzinę i słuch o nim zaginął. Być może nawet potwierdziłaś ten stan rzeczy w sądzie i został on formalnie pozbawiony władzy rodzicielskiej.

Jeśli ojciec biologiczny jest pozbawiony władzy rodzicielskiej, to zmiana nazwiska jest możliwa także bez zgody biologicznego ojca dziecka. W innym wypadku, w razie braku jego zgody, konieczne jest uzyskanie zgody sądu rodzinnego, która zastąpi zgodę ojca.

Zatem jest to możliwe, ale zastanów się, czy na pewno to jest dobry pomysł? Względy, które podałam są na pewno ważne. Może masz jeszcze inne. I wierzę, że chcesz to zrobić, bo kochasz swoje dziecko i chcesz dla niego najlepiej.

Ale pomyśl o jednej rzeczy – Twoje dziecko już ma ojca. I to nazwisko jest tego wyraźnym znakiem. To, że zmiana nazwiska na nazwisko Twego męża będzie ciosem dla ojca dziecka to pewne, ale to Cię pewnie niekoniecznie obchodzi (choć może być istotne, jeśli będziesz próbowała uzgadniać z nim różne kwestie – a będziesz musiała, bo jest ojcem, nawet jeśli jest pozbawiony władzy rodzicielskiej, to ma np. prawo do kontaktów z dzieckiem). Ale pomyśl, że to może być też ważne dla Twojego dziecka.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Nie zgadzam się na kontakty!

Anna Koziołkiewicz-Kozak30 stycznia 20154 komentarze

To nie jest moja prawdziwa rozmowa z konkretnym Klientem. Tego zrobić nie mogę, bo tajemnica adwokacka jest święta, nienaruszalna i bezwzględna. To trochę jak reportaż literacki (toutes proportions gardées rzecz jasna) – z wielu prawdziwych rozmów postaram się odtworzyć istotę pewnego rodzaju rozumowania.

– Nie zgadzam się, żeby Jaś spędził weekend u mamy.

– A co o tym sądzi Jaś? Chce jechać do mamy?

– Nooo…. z Jasiem będzie trudno, jak nie pojedzie. Ale jakoś mu to przetłumaczymy.

– No to dlaczego nie chce się Pan zgodzić? Czegoś się Pan boi?

– No bo jak mama Jasia go przywozi, to zawsze jest awantura, ta kobieta zawsze musi coś powiedzieć. A ja mam małe dziecko i ono tego słucha!

– Co można zrobić, żeby przekazanie Panu Jasia odbyło się spokojnie?

– Nic.

– A może na przykład wyjdzie Pan po Jasia przed dom…

– To zrobi awanturę na dworze i sąsiedzi będą słuchali!

– To może Pan pojedzie po Jasia?

– Nie będę nigdzie jeździł. W wyroku jest napisane, że ma przywozić, to niech przywozi. A tak w ogóle, to po tych weekendach u mamy jest zawsze chory, bo ona go za ciepło ubiera.

… i tak dalej. Czasem aż do sensownego skutku, czasem niestety nie.

Słyszysz w tym dialogu siebie? Jeśli Twoje dziecko jest w takiej sytuacji, że Ty i jego drugi Rodzic rozstaliście się i mieszkacie oddzielnie, a może nawet założyliście już nowe rodziny, chciałabym Ci dzisiaj powiedzieć 3 rzeczy. Truizmy, ale we własnej sprawie łatwo o nich nie pamiętać.

Po pierwsze, to Wy jesteście dorośli. I to Wy jesteście odpowiedzialni za to, żeby Wasze dziecko miało oboje rodziców.

Po drugie, tak naprawdę to Wy między sobą musicie ustalić, jak to zrobić. Sąd ureguluje kontakty. A ja Ci w tym pomogę. Sąd nałoży grzywnę na rodzica, który utrudnia kontakty. Ale żaden sąd ani żaden adwokat nie wyeliminuje konfliktów między Wami. A możliwości robienia sobie nawzajem na złość jest nieograniczenie dużo.

Po trzecie, jeśli jest to dla Ciebie zbyt trudne, może jest ważna przyczyna, której sam nie dasz rady przezwyciężyć. Zastanów się, czy nie warto skorzystać z pomocy. To żaden wstyd. To dobra rzecz, którą możesz zrobić dla swojego dziecka. Może potrzebujesz psychologa, na przykład żeby poradzić sobie z rozstaniem? A może potrzebujecie mediatora, żeby usłyszeć się nawzajem i w rezultacie wreszcie spokojnie porozmawiać, w jaki sposób będziecie razem wychowywać swoje dziecko?

Zrzut ekranu 2015-01-30 o 23.40.13

A nade wszystko pamiętaj: przestaliście być parą, ale rodzicami będziecie już zawsze.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Zjedź z ronda!

Anna Koziołkiewicz-Kozak28 stycznia 20153 komentarze

Skoro mi się ta myśl trzyma w głowie od niedzieli, to chyba znaczy, że była mądra. A skoro tak, to miast trzymać ją pod korcem, chcę się nią podzielić 🙂

Od niedzieli, bo pochodzi z… niedzielnego kazania o. Marcina Mogielskiego OP (= Ordo Praedicatorum, czyli po prostu dominikanina).

Otóż:

Jeśli masz poczucie, że Twoje życie wygląda tak, że jeździsz w kółko po rondzie, zmień to. Jeżdżenie w kółko nie ma sensu. Zjedź z ronda!

Żeby nie było, że to nie na temat – mi od razu przyszły do głowy dwie interpretacje, jak najbardziej na temat.

Pierwsza, to tkwienie w sytuacji patowej – w Twoim związku źle się dzieje, jest Ci źle, ale siłą rozpędu żyjecie obok siebie i nic z tym nie robicie. Nie, nie chodzi o to, żebyś jutro złożył pozew o rozwód / wyprowadził się. Zjazdów z ronda jest więcej. Ale wypalanie paliwa na rondzie donikąd nie prowadzi.

RONDO

Druga, to też sytuacja patowa – jesteś stroną sprawy sądowej od wielu, wielu lat, już wszyscy dawno zapomnieli o co chodziło, akta mają kilka grubych tomów i końca nie widać (tak, tak, to może tak wyglądać, ostatnio miałam w ręku akta sprawy o podział majątku wspólnego z.. 2002 r. Sprawy w toku. Od 13 lat w toku). To nieprawda, że wszystkie zjazdy są zasypane śniegiem i już tak musisz jeździć. Możesz na przykład spróbować mediacji, może druga strona też już chciałaby zacząć w końcu żyć czymś innym, niż Waszą sprawą sądową i się dogadacie?

Więc zjedź z ronda. Tylko uważaj i zjedź właściwym zjazdem!

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl