Skontaktuj się!

Nie mamy Pańskiego… wyroku

Anna Koziołkiewicz-Kozak07 maja 20182 komentarze

Sąd zakończył sprawę, już zaraz dowiesz się – wygrałeś czy przegrałeś… a tymczasem zamiast rozstrzygnięcia słyszysz formułkę:

„Sąd postanowił odroczyć publikację wyroku do dnia…”

Czyli dowiesz się dopiero za (najczęściej) 2 tygodnie, w dodatku nie bardzo możesz przyjść. Oczywiście nie musisz, możesz ustalić treść wyroku później. No i o tym ustalaniu później właśnie będzie dzisiejszy wpis pt. „Nie mamy Pańskiego płaszcza wyroku.”

Po pierwsze, w większości sądów nie ma możliwości ustalenia treści wyroku telefonicznie. Teoretycznie to dobrze, przecież każdy mógłby zadzwonić i dowiedzieć się, jaki wyrok zapadł w Twojej sprawie… Tyle że nie ma to żadnego uzasadnienia w przepisach. Owszem są sprawy, które toczą się „przy drzwiach zamkniętych”, czyli osoby postronne nie mogą w nich uczestniczyć (np. sprawy rozwodowe), jednak nawet w tych sprawach ogłoszenie wyroku jest jednak publiczne.

Zazwyczaj musisz zatem wybrać się do sądu osobiście. Musisz mieć przy sobie sygnaturą akt sprawy oraz dokument tożsamości. Problem polega na tym, że informacja o wyroku zostanie Ci udzielona, jeśli znalazła się ona w tzw. „Systemie”. Jeśli zatem np. sędzia nie przekazał akt do sekretariatu, pracownicy tegoż sekretariatu nie mają jak wprowadzić go do Systemu i wyroku nie ma.

Jest też sposób, by nie trzeba było chodzić do sądu osobiście, co w przypadku jeśli nie jesteś adwokatem i nie bywasz tam regularnie, jest istotne. Mianowicie istnieje coś takiego, jak Portal Informacyjny Sądu. Możesz założyć konto (konieczne jest osobiste potwierdzenie w sądzie, że Ty to Ty) i śledzić, co się dzieje w Twojej sprawie, zapoznawać się z protokołami rozpraw, postanowieniami, a także z wyrokiem – powiadomienie o nowych czynnościach i dokumentach dostaniesz mailem (tak, normalność ciągle nie przestaje zachwycać!). Oczywiście wszystko to działa, pod warunkiem, że dane są na bieżąco wprowadzane.

No i właśnie ostatnio przydarzyła mi się sytuacja, że nie mogłam ustalić treści wyroku w sprawie mojej Klientki – nie pojawił się ani na wspomnianym Portalu, ani w sądowym systemie, a wizyta w sekretariacie wzbogaciła mnie wprawdzie o wiedzę, że wyrok nie pojawił się, bo akta nie dotarły od sędziego, jednak jaki jest wyrok nie dowiedziałam się.

No i co dalej? Oczywiście swoje pomysły i sprawdzone sposoby zdążyłam już sobie wyrobić, jednak ponieważ niejeden adwokat z Maszyną na „B” wojował, a co dwie głowy to nie jedna (a co dopiero wiele głów), zwróciłam się o pomysły do Koleżanek i Kolegów.

Problem okazał się dość powszechny – oto wybrane komentarze (za zgodą komentujących):

„Też walczę! Dostałam info z sekretariatu, że nie bo nie!

Klasyk. W jednej ze swoich spraw też przez tydzień nie mogłam ustalić treści wyroku.”

„Ja od zeszłego tygodnia na dzisiejszą rozprawę próbowałam zdobyć akta. Najpierw w OZSS, potem u referendarza, a potem „już” nie udostępniają, bo przecież sędzia musi się zapoznać…

Poniżej podsumowanie wszelkich możliwych metod działania, które przyszły nam do głowy (a dwie z nich ostatecznie poskutkowały i ostatecznie, choć po nieakceptowalnie długim czasie, wyrok – pozytywny zresztą – poznałam):

1. Zamówienie akt w Czytelni

Akta można zamówić przez internet – na stronie internetowej sądu jest zakładką zatytułowana „Czytelnia akt” / „zamawianie akt”. Przy czym, trzeba koniecznie napisać w polu „uwagi”, że potrzebujemy akt, bo nie ma możliwości ustalenia treści wyroku i w związku z tym prosimy o udostępnienie akt lub o spowodowanie niezwłocznego umieszczenia wyroku w systemie. W przeciwnym razie dostaniemy odpowiedź z czytelni, że akta są niedostępne i będziemy w punkcie wyjścia.

W moim przypadku ta metoda tym razem nie poskutkowała. Wprawdzie dostałam odpowiedź mailem bezpośrednio z sekretariatu wydziału, że wyrok został umieszczony w systemie, jednak… nie został.

2. Złożenie wniosku o uzasadnienie wyroku

Jeśli brak możliwości zapoznania się z treścią wyroku przeciągnie się do 7 dni, to wniosek i tak złożyć musisz. Skoro nie znasz treści wyroku, nie możesz zakładać, że będzie on pozytywny, a złożenie wniosku o uzasadnienie jest warunkiem złożenia apelacji od wyroku (wprawdzie można złożyć apelację w terminie 21 dni od ogłoszenia wyroku, ale trochę trudno odwoływać się od wyroku, jeśli nie znamy przyczyn, dla których sąd orzekł tak, a nie inaczej, prawda?).

W takiej sytuacji byłam w opisywanej sprawie, więc wniosek złożyłam.  Dlaczego wymieniam to jako metodę na spowodowanie udostępnienia treści wyroku? Taką sugestię zresztą też otrzymałam:

A napisałaś, że „w związku z brakiem możliwości zapoznania się z treścią wyroku, uprzejmie proszę o jego uzasadnienie”?”

Dlaczego to może być skuteczne? Otóż sędzia musi sporządzić pisemne uzasadnienie wyroku tyko wtedy, gdy któraś ze stron o to wniesie, a nikt nie lubi wykonywać niepotrzebnej pracy.

Jak napomknęłam, sprawę moja Klientka wygrała w 100%, więc gdybym znała na czas treść wyroku, wniosku o uzasadnienie bym nie składała…

3. Zgłoszenie błędu na Portalu Informacyjnym Sądu

Tej metody nie znałam, a okazało się (w połączeniu z inną metodą) to skuteczne. Bardzo ładnie opisuje sposób działania Kolega, wiec przytaczam instrukcję w całości:

W Portalu zupełnie na dole, w stopce jest „zgłoszenie błędu” – można wybrać typ „brak sprawy, danych w sprawie lub dokumentu”. Po podesłaniu rzekomego „błędu portalu” i wskazaniu, że było ogłoszenie, inne dokumenty są, a tego jednego jedynego brak (więc coś nie tak z systemem, bo przecież nie z sekretariatem prawda?) ktoś (…) dzwoni z Warszawy do wydziału i wyjaśnia sprawę. Potem do nas wysyła przepraszającego maila wskazującego na błąd sekretariatu. Kilkukrotnie tą metodą powodowałem publikację w portalu trwale niepublikowalnych dokumentów, których wg. sekretariatu „nie da się opublikować”.

Inni (w tym ja) potwierdzają, że to działa:

Rzeczywiście w podobny sposób udało mi się doprowadzić do tego, że po trzech dniach na portalu pojawił się wyrok SO w K. Sekretariat zwłokę tłumaczył niewydolnością systemu, to zwróciłem się do Systemu! „

„Potwierdzam, też stosuje to „zgłoszenie błędu”, skutkuje.

4. Prośba o udostępnienie protokołu elektronicznego rozprawy, na której był ogłoszony wyrok

Ta metoda działa jedynie w sądach, w których rozprawy są nagrywane. Wyrok jest ogłaszany w ten sposób, że sędzia go odczytuje, zatem uzyskanie protokołu = możliwość odsłuchania treści wyroku.  Tę poradę też podsunął mi Kolega:

Niech Pani Mecenas idzie bezpośrednio do Sekretariatu Wydziału i poprosi o protokół elektroniczny. Jak dobrze pójdzie nagrają na miejscu protokół z ogłoszenia wyroku, nie musza mieć akt do tego. (…) Panie z Sekretariatu (…) już wiedza o co chodzi. (…) Btw to, że nie ma Protokołu Elektronicznego w systemie elektronicznym nie znaczy że nie można nagrać tegoż Protokołu na płytę Cd.”

5. Kontakt z sekretariatem.

Można – jeśli jest się osobą upartą – iść do sekretariatu i stosować tradycyjną metodę „na uciążliwego petenta”, czyli np. przysiąść sobie na krzesełku dając do zrozumienia, że się czeka na rozwiązanie itp. Metoda którą często zmuszeni jesteśmy stosować, ładnie obrazuje to komentarz Koleżanki:

„ja bym delikatnie dała do zrozumienia, że jeśli nie dostanę treści tego wyroku, to będę zmuszona zrobić aferę. Co uczynię burzliwie i skutecznie, choć ze wstrętem, bo nie chcę robić afery. Może najlepiej poprosić sekretariat o skontaktowanie się z sędzią i umożliwienie mu podjęcia decyzji, czy naprawdę nie da się tego wyroku udostępnić.”

6. Służbowo:

Takie rady dostałam w pierwszej kolejności:

„Do przełożonego albo jego przełożonego…”

Zwykle wizyta u przewodniczącej z delikatna sugestią skutkowała. Raz nawet sędzia przywiozła w 45 minut akta z domu.”

Nie lubię działać w ten sposób i staram się tego nie robić, ale w ostateczności w wyjątkowo skrajnych sytuacjach, gdy nic innego nie działa, jest i to do rozważenia.

W sumie taki smutny trochę ten dzisiejszy wpis, przykre, że trzeba opracowywać metody, by uzyskać informację, która powinna być po prostu niezwłocznie dostępna…

Tytuł pochodzi także z komentarza jednej z Koleżanek, która przypomniała, że przecież Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?

 

 

 

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Jabberwocky, czyli zostaw to!

Anna Koziołkiewicz-Kozak02 maja 2018Komentarze (0)

Znasz film Monty Pythona „Jabberwocky”?

Film, jak film, jedni twierdzą, że kwintesencja twórczości Monty Pythona, inni, że trudno, nawet mistrzom zdarzają się gorsze chwile. Osobiście uważam, że Graal, Sens życia i Żywot Briana są lepsze ale ja nie o tym…

Jest we wspomnianym filmie taka scena, którą można by stosując współczesne nazewnictwo nazwać „konsultant”. Otóż bohater podchodzi do człowieka, który pracuje w kuźni, przygląda mu się i po chwili stwierdza – przepraszam.. zauważyłem, że dużo czasu zajmuje ci, gdy… mógłbyś to zrobić inaczej…

Zobacz koniecznie, jak to się skończyło:

TA SCENA

Nie namawiam Cię na stanie w miejscu. Ale jeśli przyjdziesz do mnie, np. ze sprawą o uregulowanie kontaktów z dzieckiem, zapytam Cię na pewno – a jak to wygląda teraz?

I nie chodzi o to, że jak coś jest, to już tak zawsze musi być, bo wszyscy się przyzwyczaili. Chodzi raczej o refleksję, że czasami jeśli coś jako tako działa, lepiej tego nie ruszać, bo może się skończyć tak, jak w filmie…

 

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Świadomość alienacji rodzicielskiej

Anna Koziołkiewicz-Kozak27 kwietnia 20182 komentarze

To w ogóle prawda, że są niestety rodzice (statystycznie częściej matki), którzy robią wszystko, by „swoje” (tak o nim mówią) dziecko odciąć od drugiego rodzica.

Zazwyczaj także od całej jego rodziny, dziadków, cioć, kuzynów. Ignorują istnienie drugiego rodzica, odcinając dziecko od połowy jego korzeni, a czasem nawet próbują włożyć w puste miejsce inną osobę, swojego aktualnego partnera (w skrajnych przypadkach robią dziecku mętlik w głowie nazywając go „mamą” / „tatą”). Nie podejmują żadnych prób porozumienia. Ignorują prawomocne wyroki sądu, zagrożenia grzywną, grzywny. Nie przyjmują słów krytyki, także tej zawartej w opiniach biegłych psychologów i pedagogów. Nie działa nawet ograniczenie władzy rodzicielskiej. Nie trzeba być psychologiem, by mieć pewność, że psychika dziecka poddanego takim działaniom jest narażona na ogromną krzywdę. Nie zawaham się nazwać takiego postępowania przemocą w stosunku do dziecka (choć organy ścigania na ogół jednak poglądu takiego nie podzielają).

I dobrze, że zaczyna się coraz częściej mówić o zjawisku alienacji rodzicielskiej, takie akcje jak „dzień alienacji rodzicielskiej” niewątpliwie mają sens.

Co mnie natomiast niepokoi, to używanie tego „modnego” pojęcia automatycznie do wszystkich sytuacji, gdy z jakiegoś powodu kontakty z drugim rodzicem nie odbywają się. To trochę tak, jak z modnym swego czasu ADHD. Z jednej strony to świetnie, że wzrosła świadomość tego rodzaju trudności i wiadomo, że dziecko nie jest „niegrzeczne”. Z drugiej jednak strony, widziałam sytuacje, gdy pochopnie zdiagnozowane dziecko nie uzyskało w rezultacie właściwej pomocy. W skrajnym przypadku (w toku była już sprawa o demoralizację zainicjowana przez nie mogącą sobie poradzić szkołę), dopiero ogromna determinacja rodzica i poszukiwanie pomocy na własną rękę przez ponad rok, przyniosło znalezienie właściwej przyczyny (innej niż ADHD) i podjęcie przynoszącej rezultaty terapii.

Czy podobny los czeka omawianą alienację rodzicielską? Oby nie! Zdarzyło mi się ostatnio, że kurator po przeprowadzeniu wywiadu tylko z ojcem i tylko na podstawie jego wypowiedzi (!) „zdiagnozował” u nastolatka „zespół alienacji rodzicielskiej” i takie sprawozdanie z wywiadu złożył w sądzie. Samego nastolatka nie widział na oczy. Tymczasem sytuacja była w rzeczywistości o wiele bardziej złożona i z uwagi na nastoletni wiek bardzo delikatna. Na szczęście udało się przekonać do istnienia tych subtelności sąd, na szczęście ojciec zrozumiał, że nie tędy droga. Rodzice uczestniczą w mediacji i zaczęła ona przynosić rezultaty.

Naprawdę wiem, że są sprawy, które ze względu na postawę drugiego rodzica nie nadają się do rozwiązania w sposób miękki. Zazwyczaj działa jedynie konsekwentne wyszarpywanie krok po kroku w sądzie kolejnych godzin, dni, składanie kolejnych pism, dowodów, wniosków. Upór. Nieodpuszczanie. Dawanie dziecku maksimum wsparcia i równowagi w czasie tych wyszarpanych skrawków bycia razem. Trzeba po prostu pamiętać, że nawet jeśli sytuacje wydają się podobne, to jednak każda z nich jest inna i nie wolno rutynowo wrzucać ich do jednego wora. Nie można tak samo traktować sytuacji, gdy rodzic utrudnia budowanie relacji dziecka z drugim rodzicem „po złości” i sytuacji, gdy chroni dziecko przed przemocą. Nie można takich samych metod zastosować w przypadku trzylatka, który płacze w momencie przekazywania drugiemu rodzicowi, bo jest to dla niego emocjonalnie trudne i w przypadku nastolatka, który oświadcza, że nie chce widzieć się z mamą / tatą. Oby tej refleksji nie zabrakło.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Dogadujecie się, alimenty w ustalonej kwocie wpływają na Twoje konto, ale potrzebujesz dokument, np. żeby móc uzyskać świadczenie wychowawcze (500+)? Bo zgodnie z przepisem:

Świadczenie wychowawcze na dane dziecko nie przysługuje, jeżeli osobie samotnie wychowującej dziecko nie zostało ustalone, na rzecz tego dziecka od jego rodzica, świadczenie alimentacyjne na podstawie tytułu wykonawczego pochodzącego lub zatwierdzonego przez sąd.

I nie chcesz sprawy sądowej, bo boisz się, że to Was skłóci, a poza tym zależy Ci na czasie.

Otóż jest inne rozwiązanie – opowiadałam już o nim – ugoda zawarta przed mediatorem i zatwierdzona przez sąd, jest traktowana jak „prawdziwy wyrok”.

Postanowiłam o tym przypomnieć, gdyż ostatnio często pytacie o taką możliwość. A przy okazji odpowiem na najczęściej zadawane pytanie – czyli co trzeba przygotować, żeby taką ugodę zawrzeć.

Przyjęłam następujące standardy i ponieważ jest to skuteczne (sądy tak napisane ugody zatwierdzają), więc się ich trzymam:

  1. do ugody dołączam odpis aktu urodzenia dziecka (dzieci) – jeśli nie byliście małżeństwem musi to być odpis zupełny – kosztuje 33 zł i w niektórych urzędach stanu cywilnego nie jest wydawany od ręki, więc warto udać się do urzędu wcześniej
  2. w treści ugody zamieszczam krótki opis Waszej sytuacji – miesięczne koszty utrzymania dziecka z podaniem kwot na poszczególne kategorie wydatków, dochody matki, dochody ojca
  3. wpisuję do ugody dane Wasze i dziecka – imię, nazwisko, adres, PESEL, numer dowodu osobistego

Odpis zupełny aktu urodzenia jest przez sądy wymagany, więc załączenie go od razu oszczędza Wasz czas (w przeciwnym razie sąd by Was wzywał do jego dosłania).

Opis Waszej sytuacji jest potrzebny, gdyż sąd zatwierdzając ugodę zawartą przed mediatorem, bada m. in., czy jest ona zgodna z prawem i czy nie stanowi obejście prawa. Jeśli na przykład alimenty są wysokie, to wskazanie, że koszty utrzymania Waszego dziecka oraz Wasze dochody są wyższe niż przeciętne, uspokoi sąd, że nie chodzi np. o ustalenie wysokich alimentów by pokrzywdzić wierzycieli (owszem, takie sytuacje się zdarzały), czyli właśnie obejście prawa.

Szczegółowe dane są potrzebne, bo po zatwierdzeniu ugody, staje się ona tytułem wykonawczym, z którym można udać się do komornika. Pamiętacie może głośną swego czasu sprawę, że komornik wyegzekwował należność od innej osoby o tym samym imieniu i nazwisku, co dłużnik? Wtedy właśnie zmieniono przepis odnośnie klauzuli wykonalności i teraz musi być w niej PESEL, właśnie po to, by tego rodzaju pomyłka była niemożliwa.

Podpisaną ugodę przesyłam do sądu.

I jeszcze jedno:

Oczywiście, jeśli nie jesteście zgodni, to tym bardziej warto mediacji spróbować – z tym, że jeśli zwracasz się do mediatora, który jest jednocześnie adwokatem, to musisz pamiętać o ważnej kwestii – tych dwóch ról nie można łączyć! Czyli:

  • jeśli byłam w Twojej sprawie mediatorem, nie mogę być potem Twoim pełnomocnikiem
  • jeśli pomagałam Ci w jakikolwiek sposób jako adwokat (np. udzieliłam Ci porady prawnej), nie mogę poprowadzić w tej sprawie mediacji

Mediator musi być bezstronny, a czy miałbyś poczucie, że mediator, który doradzał Twojemu przeciwnikowi jako adwokat jest bezstronny? Raczej nie, prawda? Dlatego powyższej zasady zawsze przestrzegam.

 

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Jednak nie będzie podwyżki opłat sądowych?

Anna Koziołkiewicz-Kozak04 grudnia 2017Komentarze (0)

W piątek pisałam, że jeśli jesteś zdecydowany na rozwód, nie czekaj, bo może być dużo drożej.

W weekend zajęłam się rodzinnym pieczeniem pierniczków, przynoszeniem z lasu sosnowych gałązek, żeby je poutykać w skrzynkach po przekwitłych już kwiatach i jak to w weekend – do internetów zasadniczo nie zaglądałam.

A tu tymczasem Ministerstwo tłumaczy, że wprawdzie zmiany były potrzebne, bo

„podatnik nie powinien ponosić kosztów cudzych rozwodów”

to jednak, ponieważ „propozycje spotkały się z krytyką„, podtrzymywane nie będą.

Zaraz potem nastąpiła jednak zapowiedź, że jakaś reforma jednak będzie, choć jej ostateczny kształt ma być uzgodniony, w tym także mają odbyć się konsultacje społeczne. Tak że coś się zmieni, ale nie wiadomo kiedy i jak.

 

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl