Skontaktuj się!

Zgodziłeś się na podjęcie rozmów ugodowych. Zbliża się wyznaczony termin spotkania i coraz bardziej się boisz, jak to będzie wyglądało.  Czy poradzisz sobie? Czy pełnomocnik drugiej strony nie będzie napastliwy? Czy dasz radę obronić swoje interesy?

Jak się przygotować do negocjacji majątkowych, czyli w sprawie o podział majątku, alimenty itp.?

Przede wszystkim zastanów się spokojnie, na czym Ci najbardziej zależy, co chcesz osiągnąć. Zamknij oczy, wyobraź sobie, że jesteś już po – sprawa jest rozwiązana pomyślnie, czyli konkretnie jak? Czy najważniejsza jest dla Ciebie satysfakcja z równego podziału, czy równomiernego obciążenia obowiązkami? Czy zależy Ci, by wynegocjowane rozwiązanie było odbierane przez Ciebie, jako sprawiedliwe, co nie zawsze jest równoznaczne z tym, co wychodzi matematycznie, czy prawnie. Może ważne jest dla Ciebie, by były wzięte pod uwagę takie kwestie, które sądu nie będą interesowały, np. jeśli zostajesz z dziećmi, oczekujesz, że podzielicie majątek w taki sposób, byś miał z nimi gdzie mieszkać.

Oczywiście zrób też konkretne wyliczenia, dysponuj twardymi danymi. Jeśli zależy Ci na konkretnej kwocie alimentów, zrób rzetelne zestawienie kosztów utrzymania dzieci. Jeśli dzielicie mieszkanie, przejrzyj ceny ofertowe podobnych mieszkań, zapytaj kogoś, kto się na tym zna, zaproś pośrednika nieruchomości, rozważ zlecenie prywatnej wyceny.

Weź pod uwagę wszystkie koszty, także te emocjonalne. Niejeden mój klient rozumował w ten sposób, że woli przeznaczyć siły i środki, które pochłonęłaby sprawa sądowa, na skupienie się na nowym życiu, np. na zasadzie „teraz wprawdzie odpuszczę, ale wiem, że dzięki temu będę mieć czas i energię, by w najbliższym czasie więcej zarobić”. Nie namawiam Cię, by odpuszczać, ale by spojrzeć nieco szerzej na skutki zarówno ugody, jak i sprawy sądowej.

Dowiedz się, jakie masz prawa. Siadając do stołu, koniecznie musisz wiedzieć, jaka jest alternatywa dla porozumienia, co się może stać, jeśli pójdziesz do sądu, jakie rozstrzygnięcie jest najbardziej prawdopodobne.

Jeśli nie czujesz się pewnie w negocjacjach, pamiętaj, że nie musisz iść tam sam. Masz prawo do wsparcia – członka rodziny, przyjaciela, czy profesjonalnego pełnomocnika. Dobrze, by była zachowana „równość broni” – ustalcie wcześniej, czy spotykacie się sam na sam, czy z udziałem innych osób, czy z pełnomocnikami.

Jeśli sprawie towarzyszą duże emocje, warto rozważyć mediację. Pełnomocnicy, nawet jeśli są z tych szukających rozwiązań i wspierających negocjacje, nie będą mogli zająć bezstronnej, neutralnej pozycji – reprezentują wszak Wasze interesy.

Pamiętaj, że nie musisz ulegać presji, by już, teraz, natychmiast coś podpisać. Jeśli nie jesteś czegoś pewny, chcesz coś przemyśleć, skonsultować, daj sobie czas. Powiedz, że potrzebujesz przerwy, bądź kolejnego spotkania. To Ty będziesz żyć z wypracowanym rozwiązaniem, więc warto je dobrze przemyśleć.

Z drugiej strony pamiętaj jednak, że czasem warto kuć żelazo póki gorące. Bywa tak, że dana propozycja jest propozycją na teraz, Twój rozmówca też ma prawo się rozmyślić i może być tak, że już nie będzie do niej powrotu.

Powodzenia!

 

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Adwokat a radca prawny

Anna Koziołkiewicz-Kozak07 listopada 2018Komentarze (0)

Adwokat a radca prawny – jaka jest różnica?

Zrobiłam ostatnio pseudobadanie na niereprezentatywnej grupie inteligentnych, bystrych, wykształconych kobiet prowadzących swoje własne biznesy (czyli zadałam pytanie w grupie na Facebooku 😉 ). Okazało się, że kompletnie nie miały pojęcia, albo miały bardzo mgliste pojęcie. Skłoniło mnie to do refleksji, że w sumie to wcale nie jest takie jasne, jak mi się wydawało i warto rzecz nieco szerzej opisać.

No więc jak to jest? Odpowiedź jest ujmująco krótka – obecnie praktycznych różnic za bardzo nie ma! I adwokaci i radcowie specjalizują się w różnych dziedzinach prawa, udzielają porad prawnych, piszą pisma procesowe i opinie prawne, pomagają w negocjacjach, prowadzą sprawy sądowe, reprezentują przed urzędami. Całkiem dobrze oddaje to kolorowanka dla dzieci:

Jedni i drudzy uprawnienia zawodowe zdobywają co do zasady poprzez odbycie aplikacji i zdanie egzaminu zawodowego. Jedni i drudzy występują przed sądem w todze (tyle że my mamy żabot zielony, a radcowie niebieski).

Owszem, historycznie wyglądało to nieco inaczej. Adwokatura polska w tym roku obchodzi 100-lecie odrodzonej adwokatury, a pierwsze wzmianki o adwokatach na ziemiach polskich pochodzą z czasów piastowskich. Zawód radcy prawnego powstał po wojnie i radcowie obsługiwali tzw. jednostki gospodarki uspołecznionej. Stąd złośliwe powiedzenie, że między adwokatami a radcami jest różnica „dwóch Bolesławów” – jedni są od czasów Bolesława Chrobrego, a drodzy Bieruta. I stąd funkcjonujące jeszcze nieraz przekonanie, że adwokaci reprezentują w sądzie, a radcowie obsługują przedsiębiorstwa.

Po 1989 r. radcowie stopniowo rozszerzali swoje uprawnienia, najpierw zaczęli reprezentować w sądach, z wyłączeniem spraw rodzinnych i karnych, potem stopniowo i w tym sprawach. Obecnie zakres udzielanej pomocy prawnej się nie różni.

Dość istotną różnicą jest to, że radca prawny może pozostawać w stosunku pracy (być zatrudniony na etacie), a adwokat nie.

Radców jest też znacznie więcej niż adwokatów.

Kolor żabotu, tradycja, historia… cóż, podsumowując – jeśli stoisz przed wyborem adwokat, czy radca prawny, kieruj się raczej specjalizacją i doświadczeniem konkretnego prawnika, a nie jego tytułem zawodowym.

 

 

 

 

 

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Ja jestem taką matką…

Anna Koziołkiewicz-Kozak11 września 20184 komentarze

Pod jednym z moich artykułów pojawił się komentarz Czytelniczki zaczynający się właśnie od słów „Ja jestem taką matką.. ” Szkoda, by zginął gdzieś pod stertą komentarzy, bo pokazuje, że mimo rozstania jest możliwa naprawdę niezła współpraca dla dobra dziecka. Dlatego wklejam go w całości.

Jasne, żeby mieć pełen obraz, powinniśmy wysłuchać też tatę. Ale nawet, jeśli nie wszystko jest tak idealnie, przeczytaj to i przemyśl.

A oto wypowiedź Czytelniczki:

„Podpowiadam synowi kiedy tata ma urodziny i żeby zrobił laurkę i zadzwonił. Kiedy syn w nocy mówi tęsknię za tatą.. wysyłam ex smsa, że jak znajdzie czas aby wpadł do małego po pracy i spędził z nim dodatkowo – pozaumowny dzień (kontakty ustalamy sami – dopasowała je do pracy EX). Kiedy mały jechał na kolonię i EX nie był w stanie się z niż pożegnać bo pracuje na budowie, podwiozłam syna na budowę aby mogli posiedzieć chwilkę i się przytulić. Wigilie robimy o 16:00 aby syn mógł na 18:00 iść do drugiej rodziny – do taty. Ustaliłam wysokość alimentów na poziomie 500 zł chociaż on zarabia więcej i stać go na więcej.. tylko po to aby miał kasę na urlop z małym, aby sam mógł mu kupić deskę elektryczna do jeżdżenia, jakieś ubrania, jakie EX się podobają – dresy.. ach te dresy. Kiedy chciał mu kupić rower – dołożyłam się do połowy. A kiedy zaczął rozmowę o notebooku – powiedziałam, że są odłożone pieniądze na koncie z 500+ i cała kwota na notebooka jest i nie trzeba się składać, że kupimy z tego. Pracuję prawie na 3 etaty.. Nie płaczę.. staram się być pomocna.. Kiedy wymyślam wydatki ponad normę, sama je finansuję. EX nie musi się zgadzać z każdym moim wymysłem. Uważam, że tak powinno wyglądać życie z byłymi partnerami. Myśleć najpierw o dziecku, ale bez niszczenia samych siebie.

Im wyższe stawiamy facetom wymagania finansowe, tym więcej oni pracują, tym mniej mają czasu dla naszych dzieci. Ja wolę kiedy mój syn się cieszy, że był z tatą w kinie, niż kiedy za tą kasę kupiłabym mu lepsze buty. Tego czasu nie da się później odkupić.”

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Pani Mecenas Monika Orłowska, specjalizująca się w prawie karnym ocenia ewentualną nowelizację w tym kierunku pozytywnie – polecam jej artykuł na ten temat:

Utrudnianie kontaktów z dzieckiem – czy stanie się przestępstwem?

Trudno i mi się nie zgodzić z tą pozytywną oceną nowelizacji, wiedząc, jak często te środki, które obecnie są, pozostają nieskuteczne.

Część rodziców woli płacić (stosunkowo niskie) grzywny, niż umożliwić kontakt z dzieckiem.

Zresztą także rodzice walczący o kontakty mają opory przed tą formą egzekucji. Mówią, że w ten sposób pośrednio zabierają środki dziecku, a w każdym razie na pewno rodzic uniemożliwiający kontakty, tak to dziecku przedstawi.

Ograniczenie władzy rodzicielskiej bywa skuteczne w sytuacji, gdy rodzic uniemożliwiający kontakty wykonuje zawód, w którym takie ograniczenie jest przeszkodą, np. pracuje w placówce opiekuńczej.

Zawodów, w których wymagana jest niekaralność jest więcej, więc takie zagrożenie może przynieść pożądany skutek.

Oby tylko przepis został skonstruowany tak, by odróżnić sytuacji, w których rodzic uniemożliwia kontakty od sytuacji, gdy to dziecko z ważnych powodów (np. przemoc) ich nie chce.

Zastanawia mnie też, co w sytuacji, gdy chodzi o uregulowane kontakty z nastolatkiem, który deklaruje, że ich nie chce. Wpływ rodzica jest już ograniczony, a wszelkie formy nacisku wywierają skutek odwrotny od zamierzonego. W skrajnych sytuacjach mogą doprowadzić nawet do sytuacji dla dziecka niebezpiecznych – np. nastolatek w obliczu przymuszenia do niechcianego spotkania ucieknie do kolegi (oby do kolegi).

 

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Odebrałam telefon:

Pani Mecenas, dostałam takie wezwanie z sądu, sąd każe mi iść na jakieś spotkanie mediacyjne, co to w ogóle jest? Czy ja na to muszę iść?

Pani, która dzwoniła wysłała niedawno do sądu pozew, nad którym dość długo pracowaliśmy, bo zajęło trochę czasu, żeby uzgodnić wszystkie kwestie. Idea była taka, by w sądzie spędzić jak najmniej czasu – półgodzinna rozprawa, podczas której ona i jej mąż potwierdzą, że wszystko jest tak, jak zostało opisane i ich stanowiska są zgodne. A tu tymczasem…

Co to w ogóle są te spotkania informacyjne – otóż idea jest taka, że strony mają pójść do dyżurującego w sądzie mediatora, żeby powiedział im, na czym polega mediacja, tak by mogli świadomie podjąć decyzję, czy chcą w niej uczestniczyć.

Czy ma to sens? Tak, ale nie zawsze.

Jest to sensowne, jeśli nie bardzo wiesz, co to jest mediacja, nie próbowałeś jej przed sprawą rozwodową. Jak to często jednak bywa, ustawodawca nie wziął pod uwagę kliku przypadków.

  • Pierwszy przypadek, to sytuacja opisana powyżej – mediacja jest niepotrzebna, bo wszystko już jest uzgodnione.

Spotkanie informacyjne nie ma sensu, jeśli nie tylko wiesz, na czym polega mediacja, ale przed rozwodem z niej skorzystałeś i wypracowaliście szczegółową ugodę co do warunków rozwodu, a często także co do spraw majątkowych. Także jeśli wypracowaliście ugodę samodzielnie, lub przy pomocy pełnomocników. Jedyne czego potrzebujecie od sądu, to orzeczenia rozwodu i sformalizowania warunków tejże ugody. Po co w takim wypadku tracić czas na spotkanie informacyjne?

  • Drugi przypadek, to sytuacja o wiele poważniejsza, w której mediacja w ogóle nie powinna być brana pod uwagę, bo przedłuża sytuację, gdy jedna ze stron pozostaje bez ochrony, po którą przyszła do sądu

Otóż rozważanie mediacji nie ma sensu, jeśli jesteś ofiarą przemocy i nie jesteś w stanie uczestniczyć w mediacji – nie chcesz, boisz się – masz do tego prawo! Jeśli Twój małżonek jest uzależniony od alkoholu / narkotyków i nie jest w stanie być partnerem do rozmowy. W takim wypadku spotkanie informacyjne to niepotrzebny stres i niepotrzebne przedłużanie postępowania, które powinno się skończyć jak najszybciej.

 

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl