Najpierw toczył się spór, czy świadczenie to winno być brane pod uwagę przez sądy przy ustalaniu wysokości alimentów, czy też nie. Jedni uważali, że nie (takie stanowisko zajęłam w artykule Program 500 + a alimenty), inni, że tak, większość, że „to zależy”.
Ustawodawca stanowiska nie zajął. Teraz wygląda na to, że zajmie, przynajmniej tak wynika z komunikatu, który pojawił się na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości:
No i rozpoczął się nowy spór – dobrze to, czy źle?
W pierwszej chwili pomyślałam – dobrze. Napisałam nawet na swoim facebooku:
„Wygląda na to, że miałam rację. 500+ ma nie być brane pod uwagę przy ustalaniu wysokości alimentów. Dobrze, że będzie to wprost przesądzone. Szkoda że dopiero po burzy i domysłach, w końcu od razu było wiadomo, że przepisu brak.”
Natomiast, jako że przymiotu nieomylności sobie nie przypisuję, przyjrzałam się uważnie głosom przeciwnym, zwłaszcza blogerek adwokatek, których głos szanuję – cytowanych tu już nieraz adw. Elżbiety Bansleben – Nowelizacja 500 + (będzie bubel?) oraz adw. Agnieszki Swaczyny – 500+ po zimnym prysznicu.
Jakie argumenty przytaczają przeciw nowelizacji?:
- świadczenie wychowawcze ma ten sam cel, co alimenty (zaspokojenie potrzeb dziecka), zatem logiczne, że częściowe zaspokojenie potrzeb dziecka przez państwo, powinno skutkować obniżeniem alimentów (adw. Agnieszka Swaczyna)
- skoro bierze się pod uwagę możliwości zarobkowe rodziców, to tym bardziej powinno się brać realnie otrzymywane pieniądze (adw. Agnieszka Swaczyna)
- brak przepisu powoli sądom dopasować właściwe rozstrzygnięcie do konkretnej sytuacji – np. jeśli wszystkie potrzeby dzieci były dotychczas zaspokojone, to byłaby podstawa do obniżenia alimentów (teraz potrzeby te będą częściowo zaspakajane ze świadczenia 500+), jeśli nie były (bo możliwości zarobkowe rodzica zobowiązanego nie pozwalały na zasądzenie wystarczająco wysokich alimentów), to nie byłoby podstawy do obniżenia alimentów, bo dopiero suma alimentów i środków z 500+ sprawi, że na wszystko wystarczy (adw. Elżbieta Bansleben – w swojej analizie ilustruję tę myśl „z życia wziętymi” przykładami)
Ja z kolei swoją argumentację opierałam na wykładni celowościowej przepisu art. 135 § 3 kro, zgodnie z którym nie uwzględnia się przy ustalaniu zakresu obowiązku alimentacyjnego:
– świadczeń z pomocy społecznej
– świadczeń z funduszu alimentacyjnego podlegających zwrotowi przez zobowiązanego do alimentacji
– świadczeń dla rodziny zastępczej
Chodziło mi zwłaszcza o punkt „świadczenia z pomocy społecznej”. Nie ulega wątpliwości, że świadczenia te służą także zaspakajaniu potrzeb rodziny. Tak jak alimenty i tak jak środki z Programu 500+. A jednak ustawodawca zakazał brać je pod uwagę, wychodząc z założenia, że w pierwszej kolejności dziecko utrzymywać winni jego rodzice, a państwo pomaga dopiero w dalszej kolejności.
Choć jest oczywiście zasadnicza różnica między świadczeniami z pomocy społecznej, a świadczeniem wychowawczym (500+) na kolejne dzieci, czyli tym niezależnym od dochodów – w przypadku świadczeń z pomocy społecznej jest to pomoc dla najuboższych (kryteria dochodowe są naprawdę bardzo niskie).
Internety roją się od komentarzy nie tylko prawników, ale przede wszystkim osób, które znajdują się w takiej sytuacji, że zmiana ich dotyka. I oczywiście najłatwiej o podawanie sytuacji skrajnych typu:
- „Zasądzone są bardzo niskie alimenty (których i tak rodzic nie płaci albo płaci nieregularnie), a teraz jeszcze z uwagi na 500+ mają być obniżone? Jawna niesprawiedliwość!”
- „Ciężko pracuje, żeby zrobić na bardzo wysokie alimenty, a teraz rodzic, z którym są dzieci dostanie dodatkowe pieniądze, a alimenty jak były wysokie, tak zostaną. To niesprawiedliwe!”
Natomiast między tymi skrajnościami jest całe mnóstwo sytuacji pośrednich.
I po namyśle, przychylam się do opinii adw. Elżbiety Bansleben – sądy nie powinny mieć związanych rąk nowelizacją. Bo raz będzie to sprawiedliwe, a innym razem nie.
Czyli – jak to zazwyczaj bywa – żeby rozwiązać problem, potrzeba mądrego sądu i mądrej interpretacji tych przepisów, które już są, a nie od razu zmiany prawa.