Skontaktuj się!

Dzisiaj Sejm uchwalił nowelizację Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego, zmieniając niektóre kwestie, o których pisałam na blogu. I tak:

1. Władza rodzicielska w przypadku rozstania rodziców.

Dotychczas było tak, że w przypadku, gdy rodzice w sprawie o rozwód nie byli w stanie wypracować rodzicielskiego planu wychowawczego, sąd musiał ograniczyć władzę rodzicielską jednego z rodziców.

Wynikało to z założenia, że skoro rodzice nie są w stanie porozumieć się w kwestiach wychowawczych, niecelowe będzie powierzanie im obojgu pełni władzy rodzicielskiej. Muszę przyznać, że przepis ten bywał bardzo mobilizujący dla wielu rodziców i skutecznie motywował ich do poszukiwania porozumienia.

Ma być tak, że nawet jeśli rodzice się nie porozumieją, sąd będzie mógł pozostawić im obojgu pełnię władzy rodzicielskiej.

Przyznam, że mam mieszane uczucia.

Motywem zmiany jest unikanie zaostrzenia konfliktów między rodzicami poprzez ograniczenie jednemu z nich władzy rodzicielskiej.

Wskazuje się nadto, iż dotychczasowe uregulowanie mogło prowadzić do „wydawania orzeczeń krzywdzących rodzinę, a zwłaszcza dziecko, gdyż nie przewidziano możliwości głębszego zbadania stosunków panujących w rodzinie przez sąd i ich regulacji w oparciu o orzeczenie sądowe, które mimo konfliktu małżeńskiego, pozostawia władzę rodzicielską obojgu rodzicom w takim samym zakresie.”

Wspomniałam o pozytywnym skutku dotychczasowego rozwiązania, jakim była mobilizacja do poszukiwania porozumienia. Nie wykluczam jednak, że taka mobilizacja pozostanie, bo nadal sąd będzie MÓGŁ (choć już nie będzie musiał) ograniczyć władzę rodzicielską jednego z rodziców, a faktycznie taki automatyzm nie zawsze był dobry.

2. Obligatoryjność orzekania o kontaktach.

W wpisie Czy kontakty muszą być uregulowane w wyroku rozwodowym i co to znaczy? pisałam o tym, że sąd musi w wyroku rozwodowym orzec o kontaktach z dzieckiem.

Teraz, na zgodny wniosek stron, będzie mógł od takiego orzeczenia odstąpić.

Owszem są sytuacje, w których nieżyciowe jest regulowanie kontaktów „na siłę”, nawet gdy rodzice są zgodni.

Przykład? Nastolatki, które same kontaktują się i spotykają z rodzicem z którym nie mieszkają.

Inny przykład? Specyficzna sytuacja rodziców wymuszająca znaczną elastyczność w uregulowaniu kontaktów – nieregularny system pracy, wyjazdy do pracy za granicę. W takim przypadku wpisywanie kontaktów do wyroku niejednokrotnie było bardzo karkołomne, gdyż wyrok musi być bardzo konkretny.

Z drugiej strony, jeśli rodzice dzisiaj się porozumiewają a jutro nie będą, brak kontaktów w wyroku spowoduje konieczność wytoczenia kolejnej sprawy do sądu. A gdyby kontakty były uregulowane w wyroku, wystarczyłoby np. zawnioskowanie o grzywnę.

3. Zmiana procedury

Niewątpliwie pozytywna jest możliwość łączenia w sądach rejonowych spraw o władzę rodzicielską i kontakty poprzez ujednolicenie składu (1 sędzia). Dotychczas sprawy te musiały toczyć się oddzielnie. Niestety alimenty nadal osobno.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Czy kocha Pani męża? Czy kocha Pan żonę?

Anna Koziołkiewicz-Kozak22 maja 2015Komentarze (1)

Żeby dostać rozwód trzeba w sądzie odpowiedzieć: „Nie.”

Ale na pewno zanim pytanie to padnie z ust Wysokiego Sądu, warto je zadać samemu sobie…

I nie pytaj mnie, czy masz się rozwieść. Bo ja tego naprawdę nie wiem.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Miałam dzisiaj przyjemność opowiedzieć Paniom i Panom z Klubu Seniora Motława w Gdańsku o nowych przepisach chroniących konsumentów.

Serdecznie dziękuję za miłe przyjęcie i piękny kwiat wykonany przez jedną z Pań:

kwiat

Ponieważ był to wykład kończący cykl wykładów dla Seniorów zorganizowanych przez Pomorską Izbę Adwokacką, było też trochę świętowania oraz oficjalni Goście. Zrobiliśmy też sobie pamiątkowe zdjęcie, od lewej: Wiceprezydent Miasta Gdańska Piotr Grzelak, Dziekan Pomorskiej Izby Adwokackiej Dariusz Strzelecki, Pani Helena Turk, szefowa Klubu, ja, Pani Mecenas Agnieszka Tomaszewska, organizatorka cyklu wykładów oraz Wicedziekan Pomorskiej Izby Adwokackiej Marcin Derlacz.

z p. przewodniczaca wiceprezydentem dziekanami i organizatorką

A to ja w akcji – nie miałam świadomości, że tak przycupnęłam z mikrofonem, chyba coś pokazywałam…

sciskam mikrofon

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Polacy nie są ludźmi chętnymi do rozmów?

Anna Koziołkiewicz-Kozak11 maja 20154 komentarze

„Nowe przepisy, które mają rozpropagować mediacje w sporach konsumenckich i gospodarczych, nie zadziałają, bo Polacy nie są ludźmi chętnymi do rozmów – wolą za wszelką cenę udowodnić swoją rację, mówi adw. Tomasz Cyrol, ekspert od mediacji przy UJ” – w tekście opublikowanym w Gazecie Wyborczej z 7 maja 2015 r. „Ekspert: nowe promediacyjne przepisy nie zadziałają, bo Polacy nie chcą się dogadywać”.

Jego zdaniem „Polacy nie są ludźmi chętnymi do rozmów”, a poza tym „Mamy słynne spory o miedzę, które trwają wiele lat, gdzie wnuk adwokata, który zaczął prowadzić sprawę, kończy tę sprawę, albo jeszcze przekazuje ją swemu synowi. A wynagrodzenie pełnomocników przewyższa wielokrotnie wartość przedmiotu sporu”.

Nie jest to ocena zgodna z moim doświadczeniem. Od 12 lat rozmawiam regularnie z osobami tkwiącymi w sporze. I szczerze mówiąc nikt jeszcze nie mówił, że marzy o tym, by iść do sądu i procesować się tam przez kilkanaście następnych lat. Owszem, czasem nie ma innego wyjścia, ale naprawdę nikt nie preferuje takiego rozwiązania.

Zaczęłam się zastanawiać, czy może to do mnie trafiają osoby bardziej skłonne do poszukiwania rozwiązań, niż do walki? Bo rzeczywiście, czasem zdarza się, że ktoś przychodząc do mnie, mówi, że przyszedł właśnie do mnie, bo ja zajmuję się również mediacją, a jemu zależy na tym, żeby sprawę zakończyć szybko i najlepiej polubownie.

Więc może stykam się z niereprezentatywną grupą?

Ale nie. Statystyka też przeczy tezie Pana Mecenasa zaprezentowanej w cytowanym artykule.

W grupie branżowej – mediacyjnej na facebooku cytowany artykuł wywołał niedowierzanie, a mediatorka Renata Podgórska – Kancelaria Mediacyjna Na-Tak podała link do bardzo ciekawej ekspertyzy: J. Arcimowicz, Potencjał społeczny poradnictwa prawnego i obywatelskiego w Polsce. Analizy i Opinie nr 132/2013

Ekspertyza ta podkreśla potencjał tkwiący w koncyliacyjnych postawach Polaków, a także dystans do oficjalnych (sformalizowanych) procedur rozwiązywania konfliktów i sporów.

Na pytanie, jaki sposób rozwiązania sporu jest lepszy, 32% wybrało odpowiedź „rozwiązanie sporu przez instytucję urzędową (np. sąd), która ma władzę i może narzucić rozstrzygnięcie?”, a 52 % ” rozwiązanie sporu przez postronnych ludzi, którzy mogą jedynie doradzić zwaśnionym jak postępować? (16% respondentów wskazało, „trudno powiedzieć”.

W przywołanym sondażu większość respondentów stwierdziła także, że najbardziej sprawiedliwe i najbardziej skuteczne jest ich porozumienie się bez udziału osób z zewnątrz (68% i 50%), zaś na drogę sądową jako najbardziej sprawiedliwą i najbardziej skuteczną wskazało 17% i 24% badanych.

Ekspertyza wskazuje także na postępujące po 1989 r. zjawisko „prywatyzacji sporów”, czyli mniejsza gotowość do użycia sądów i innych oficjalnych organów do ich rozstrzygania.

Więc chyba jednak jest raczej tak, jak mi się wydawało.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl

Zapraszam do drugiej części wywiadu z psychologiem i terapeutą Martą Seweryńską-Kępa 🙂

Marta

Zdarza się, że rodzice pytają, czy w sytuacji rozstania powinni pójść z dzieckiem do psychologa. Czy wystarczy, jeśli zastosują się do rad, o których rozmawiałyśmy w poprzedniej części wywiadu, czy jednak warto skorzystać z takiej pomocy? Po czym poznać, czy potrzebna jest dziecku terapia?

Trudno jest udzielić jednoznacznej odpowiedzi.

Na pewno trzeba zwracać uwagę na wszelkie zmiany w sposobie zachowania i wypowiadania się dziecka.

Jeżeli zauważymy, że dziecko jest przygnębione i apatyczne, nie je i nie śpi, nie potrafi poradzić sobie z problemem, może oznaczać że ma depresję.

Taka przedłużająca się depresja, zachowania agresywne (bójki, szarpanie, kopanie, przezywanie, obrażanie), antyspołeczne (nie przestrzeganie norm społecznych), lub gdy dziecko zaczyna się izolować czy mocno obwiniać, jest wskazaniem do konsultacji.

Również, gdy dziecko przeżywa konflikt lojalności (o którym mówiliśmy ostatnio), gdy kontakt z którymś z rodziców zostaje zerwany i dziecko nie może sobie z tym poradzić, a także gdy dziecko przyjmuje różne role (partnera, sędziego czy „wiadra na pomyje”) w relacji z rodzicem, warto skonsultować się z psychologiem.

A co z rodzicami, którzy przeczytali wiele książek, publikacji, bądź z racji swojego wykształcenia, zawodu mają odpowiednią wiedzę psychologiczną? 

Trzeba pamiętać, że rodzic nie powinien i nie może być terapeutą dla własnego dziecka, gdyż w tą relację zaangażowane są jego emocje.

Gdy u rodziców pojawia się taki pomysł, często mówię im tak: Proszę sobie wyobrazić, że Pani/Pana rodzice właśnie teraz się rozstali. Zarówno Pani/u jaki i Państwa rodzicom jest z tym bardzo ciężko. Kogo poproszą Państwo o pomoc, komu będziecie chcieli się wyżalić, z kim porozmawiać o swoich uczuciach? Ze swoim rodzicem czy z osobą „z zewnątrz”?

W związku z tym może warto pomyśleć o terapii indywidualnej dla dziecka? A może o terapii rodzinnej, w której biorą udział wszyscy członkowie rodziny?

Na czym polega taka terapia dla dziecka – mówiąc kolokwialnie: co się tam robi? 

W trakcie terapii pomagamy dzieciom w zrozumieniu rozstania rodziców, odnalezieniu się w nowej sytuacji rodzinnej, odbudowaniu poczucia bezpieczeństwa, radzeniu sobie ze stratą i gniewem, uczeniu się nowych zachowań, czy tego jak można okazywać emocje bez krzywdzenia innych.

Terapia to również okazja do rozładowania napięć emocjonalnych, możliwość okazania i nazwania skrywanych emocji, wyrażenia swoich obaw i smutków. Pracuje się również nad wyzwoleniem z poczucia winy, wzmocnieniem poczucia własnej wartości, zmniejszeniem konfliktu lojalności.

W trakcie terapii zazwyczaj wykorzystuje się obrazki, gry, bajki i opowieści terapeutyczne, różnego rodzaju zabawki, dzieci rysują, lepią z plasteliny.

Najlepiej gdyby pomoc dzieciom była kompleksowa – tzn. by współpracowali ze sobą terapeuta, nauczyciele, rodzice i bliscy krewni zaangażowani w opiekę nad dziećmi. Dzieci i młodzież muszą jak najszybciej wrócić do własnego życia i zadań towarzyszących kolejnym etapom rozwoju.

A terapia rodzinna? Rozumiem, że nie chodzi tu o pojednanie, tylko o ułożenie relacji w owej sytuacji? Na czym to polega? 

Zgadza się. Celem terapii rodzinnej nie jest pojednanie tylko ułożenie na nowo  rodzinnej codzienności, poprawa funkcjonowania, próbowania nowych sposobów porozumiewania się w rodzinie. Cała rodzina powinna uporać się z nowymi sytuacjami, które przyniosło rozstanie. Mówiąc o rodzinie ma na myśli mamę, tatę, dzieci, nawet jeśli są już po rozstaniu i nie mieszkają razem.

Spotkania rodzinne mają ogromną wartość, gdyż każdy wnosi na nie swoją perspektywę. Dzięki temu terapeuta i sami zainteresowani mogą posłuchać siebie nawzajem i usłyszeć, w jak różny sposób można rozumieć i przeżywać to samo zdarzenie.

Systemowa terapia rodzin opiera się na założeniu, że rodzina tworzy całościowy system, w którym problem ma wpływ na funkcjonowanie całej rodziny.

Zgodnie z tym założeniem, jeżeli jedna osoba zmieni swoje zachowanie, pozostali również muszą się zmienić. Posłużę się przykładem: Dziecko sprawiające trudności wychowawcze, w wyniku terapii indywidualnej przestaje sprawiać kłopoty. Jednak rodzic w dalszym ciągu odnosi się do dziecka tak samo jak przedtem i zaczyna zastanawiać się co on kombinuje, co przeskrobał?

Gdy w terapii bierze udział cała rodzina, można omówić daną sytuację i wprowadzić zmiany w reakcje rodziców.

Na spotkaniach generowane są pomysły pozwalające rozwiązać lub zminimalizować dany problem.

Sesje terapii rodzinnej powinny być prowadzone przez dwóch terapeutów. Na ogół spotkania odbywają się co 2-3 tygodnie.

Zdarza się, że rodzice postanawiają się nie rozstawać „dla dobra dzieci”. Oczywiście, o ile z takim postanowieniem powiązana jest wola pracy nad związkiem i podjęcie konkretnych działań w tym kierunku, każdy chyba się zgodzi, że jest to wybór „większego dobra”. Ale co w sytuacji, gdy jest to po prostu trwanie obok siebie bez podejmowania jakichkolwiek starań? Czy można – z puntu widzenia dziecka – traktować rozstanie jako wybór „mniejszego zła”? Przy czym, nie mówię tu o związkach, w których jest przemoc, czy nałogi, bo tu, jak sądzę, trwanie w nich będzie na pewno dla dzieci destrukcyjne.

Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, gdyż każda rodzina i każda sytuacja jest inna.

Czasem rodzice nie potrafią znaleźć sposobu na wspólny i spokojny dom, a mimo to zdecydują się zostać razem. Ale czego uczy się dziecko dorastając w takiej rodzinie?  Najczęściej otrzymuje wzorzec trwania obok siebie bez miłości, bez wsparcia, bez bycia razem.

Bardzo często widzi dwie najważniejsze osoby, które wzajemnie się oskarżają, są nieszczęśliwe i sfrustrowane. Słyszy również, że rodzice niszczą sobie życie dla jego dobra. Ciągnące się konflikty, awantury czy ciche dni powodują u dziecka poczucie zagrożenia. Dziecko jest ciągle czujne i napięte, czasami by załagodzić sytuację, przyjmuje różne role ( m.in. pocieszyciela, kozła ofiarnego).

Warto się zastanowić, czy to na pewno jest dla dobra dziecka? Z takim wzorcem rodziny i doświadczeniem, brakuje dziecku fundamentów, jest natomiast strach przed bliskością, miłością i zaangażowaniem i trudno jest takiej osobie zbudować własny, dorosły związek.

A czy da się tak przeprowadzić rozstanie, by rzeczywiście było to „mniejsze zło”? Jak to zrobić?

Można, gdyż „dla dobra dziecka” można zrobić naprawdę dużo, nawet jeśli decydujemy się na rozstanie.

Jeżeli oboje rodzice podczas „procesu” rozstania będą wrażliwi i troskliwi wobec dziecka, będą przedkładali jego dobro nad swoje, odpowiednio zorganizują życie „po”, to rozstanie nie będzie musiało być dla dziecka traumą „do końca życia”. Trzeba pamiętać, że nawet jeśli związek czy małżeństwo się kończą, i nie jest się już partnerem, mężem czy żoną, to RODZICEM BĘDZIE SIĘ ZAWSZE, więc warto porozumieć się jako rodzice.  A dziecko ma wtedy szansę nauczyć się, że można się szanować, nawet jeśli się nie kocha, że można być szczęśliwym samemu lub w kolejnym związku.

okopy

Czasem osoby przychodzące po poradę prawną pytają, czy mają się rozwieść. Nigdy nie odpowiadam, bo po prostu tego nie wiem. To co mogę zrobić, to wyjaśnić skutki prawne obu decyzji. A terapeuta? Czy radzi rodzicom jaką powinni podjąć decyzję?

Zadaniem terapeuty nie jest podejmowanie decyzji czy para ma się rozstać czy nie. Terapeuta pokazuje parze jakie znaczenie i konsekwencje może mieć dla pary i rodziny rozstanie, a jakie będą gdy para zostanie razem. Pomaga również zobaczyć, co mogą zrobić, by decyzja była dla nich jak najmniej dotkliwa.

Przewija się w naszej dzisiejszej rozmowie wątek przyjmowania przez dziecko różnych ról, użyłaś takich określeń jak partner, sędzia, wiadro na pomyje, pocieszyciel, kozioł ofiarny – czy mogłabyś przybliżyć, na czym to dokładnie polega?

Tak, rzeczywiście wspomniałam, że dzieci w „rozbitej” rodzinie, mogą przyjmować różne role. Takie sytuacje mają zazwyczaj miejsce, gdy rodzice, mimo rozstania, wciąż są skonfliktowani. Gdy dziecko wchodzi w którąkolwiek z ról, ponosi bardzo duże koszty psychiczne.

Gdy rodzice wszystkie informacje przekazują przez dziecko, a nie rozmawiają ze sobą bezpośrednio to można powiedzieć, że dziecko jest POSŁAŃCEM.

Dziecko, które próbuje godzić rodziców, szuka rozwiązań konfliktów, tłumaczy jednego rodzica przed drugim to MEDIATOR.

KOZIOŁ OFIARNY, to dziecko, które sprawia kłopoty wychowawcze, dzięki czemu rodzice zwracają na niego uwagę, a nie koncentrują się na konflikcie między sobą.

Natomiast gdy rodzic czuje się samotny i opuszczony i jako najbliższą i równą sobie osobę traktuje swoje dziecko, to dziecko staje się PARTNEREM.

Niektóre dzieci stają się „WIADREM NA POMYJE”, są to dzieci, którym rodzice opowiadają o wszystkich swoich zmartwieniach.

Najstarsze dzieci z rodzeństwa zamiast myśleć o swoich potrzebach, opiekują się domem i rodzeństwem, przybierając rolę OPIEKUNA.

SĘDZIA to dziecko, które uczestniczy w sporach rodziców i wydaje sądy, który z rodziców miał rację. Jest jeszcze uciekinier i księżniczka.

UCIEKINIER szuka dla siebie miejsca poza domem, by uniknąć brania udziału w rodzinnych konfliktach.

Z kolei KSIĘŻNICZKA to dziecko, o które rodzice bardzo mocno walczą.

A dziecko powinno pozostać po prostu DZIECKIEM?

Właśnie tak.

***

Część 1 wywiadu.

W kolejnej rozmowie poruszymy między innymi takie tematy jak podział opieki nad dziećmi, w tym modny ostatnio pomysł tzw. opieki naprzemiennej. Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, proszę napisz w komentarzu lub korzystając z zakładki kontakt.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 602 749 861e-mail: annakoziolkiewicz@wp.pl